W ubiegły weekend miałem okazję wziąć udział w dość istotnym w moim mniemaniu, jeżeli nie przełomowym, wydarzeniu. Towarzystwo Urbanistów Polskich za sprawą swoich młodych przedstawicieli wyszło do ludzi, organizując warsztaty „Zszywanie Miasta„. Kwestia jest bardzo istotna – tzw. Nowe Centrum Łodzi wokół terenów dworca Fabrycznego zostało wymyślone samo dla siebie, bez logicznego powiązania z resztą miasta, szczególnie jego starym centrum, czyli okolicami Piotrkowskiej. Weekendowe warsztaty miały na celu wypracowanie wytycznych dla grup projektowych, które do 5 grudnia muszą przygotować swoje wizje, a wybrany z nich zwycięski projekt ma być przedłożony władzom miasta jako rekomendacja – co i jak należy zrobić. Grupy projektowe mógł tworzyć każdy o odpowiednich kwalifikacjach, weryfikowanych przez organizatorów.
Obszar, którego dotyczyło to całe zamieszanie zawiera się między Piotrkowską a Kilińskiego i Tuwima a Narutowicza:

Sobotni dzień poświęcony był prelekcjom wprowadzającym w temat, z których warto wynotować kilka rzeczy:
– absolutnie miażdżąca prezentacja dyrektora Biura Rozwoju Wrocławia Tomasza Ossowicza, przedstawiająca jak to Wrocław tworzy miasto dla ludzi, zachęcając do ruchu pieszego i eliminując bariery w postaci tras przelotowych.
– skandaliczna wypowiedź Kazimierza Balda sugerująca pasaż w miejscu wyburzonej przez PGE i wciąż nie odbudowanej kamienicy przy Piotrkowskiej 58.
– arcykrótkie (jak na niego) wystąpienie Architeka Miasta Marka Janiaka z wyraźną deklaracją „Precz z modernizmem”
– dodam tu też żenująco słabą prelekcję prof. Markowskiego – dość niepokojące, bo bierze on często udział w przygotowywaniu kluczowych dokumentów dla miasta.
Wystąpień nie wysłuchał ani jeden z prezydentów (prez. Zdanowska tylko otworzyła imprezę paroma okrągłymi zdaniami), nie zauważyłem też żadnego z radnych. O tym potem.
W niedzielę, drugiego dnia od rana zaczeły się właściwe warsztaty. Wymieszano w nich członków zgłoszonych grup projektowych oraz ludzi z ulicy jak ja i stworzono z tych mieszanek zespoły, w których należało opracować wytyczne do projektów. I to uważam za rzecz przełomową – możliwość deliberowania jak równy z równym w grupie ze specjalistami oraz laikami i wypracowanie wspólnych wniosków. Dawno w tak kulturalny sposób i w takiej zgodzie nie rozmawiałem z ludźmi o mieście. W „mojej” grupie znaleźli się ludzie z Krakowa, którzy doskonale zdają sobie sprawę z unikatowości tkanki łódzkiego centrum. Znalazł się też i architekt Grzegorz Zieliński, kierownik projektu Nowe Centrum Łodzi z „EC1 – Miasto Kultury”, którego zapamiętałem w dość niekorzystnym świetle po żenujących pseudo-konsultacjach nt. NCŁ organizowanych jakieś 2 lata temu.
Zaraz na początku można było sobie zdać sprawę, że w zasadzie tych warsztatów nie da się dobrze przeprowadzić – brak było bowiem istotnych informacji dotyczących tego terenu (poza mapkami stanu własności i ochrony zabytków), a poza tym nie bardzo wiadomo, z czym ów obszar zszywać – bo nie jest jasne, co na terenie NCŁ powstanie, gdzie będą wyjścia z podziemnego dworca… Na ten temat nic pewnego nie potrafił powiedzieć nawet Zieliński z EC1! Być może więcej informacji znajdzie się w dokumentach udostępnionych tylko zespołom projektowym. Do tego wszelkie znane wizualizacje NCŁ powielają sławetny rysunek Roba Kriera, przewidujący „Wejście do miasta” od strony parku Moniuszki:
Nie dość, że wyjście jest na park Moniuszki, to jeszcze jest to „brama do NCŁ” zamiast do miasta, czyli odwrócenie się tyłem (i bokiem) do starego centrum przy Piotrkowskiej. Moim zdaniem wychodząc głównym wyjściem z podziemnej stacji powinniśmy trafiać bezpośrednio na szlak prowadzący nas w stronę Piotrkowskiej przez Traugutta, po historycznym śladzie dawnego toru kolejowego idącego niegdyś aż do Sienkiewicza (wkrótce zwizualizuję swoje wynurzenia w Sketch-Upie).
Oczywiście warsztaty dotknął też inny standardowy dla Łodzi problem – właściwie nie pojawili się na nich „zwykli” mieszkańcy rozpatrywanego obszaru. Tak to już jest, że jeżeli temat (pozornie) nie dotyczy w sposób bezpośredni jego interesu, łodzianin na spotkanie nie przyjdzie (jeżeli nawet o nim wie). Tak było na każdych warsztatach z prawdziwego zdarzenia, w których brałem udział. Powód to zapewne wypadkowa dwóch rzeczy – dziedzicznego tumiwisizmu łodzian oraz braku odpowiedniego nagłośnienia.
Wypracowane podczas warsztatów wytyczne (tu można je przeczytać) są bardzo budujące – postulują m. in. zwiększenie dobrej jakości przestrzeni publicznej, ograniczenia ruchu samochodowego i naziemnego parkowania, ochrona historycznej zabudowy i uzupełnienie wyrw nową harmonizującą ze starą. Pozostaje pytanie, czy te wytyczne oraz powstały na ich podstawie zwycięski projekt będą miały rzeczywisty wpływ na to, jaki będzie ostateczny plan dla tego miejsca.
Mam nadzieję, że TUP będzi ostro forsował te rozwiązania, bo gdyby tak przeprowadzać konsultacje w sprawach planów miejscowych dla miasta (a szykują się bardzo ważne), to jest szansa na zaplanowanie fajnego miasta przy aktywnym udziale mieszkańców. Oby współpraca władz miasta nie ograniczyła się li tylko do udostępnienia na warsztaty dużej sali obrad Rady Miejskiej.
Dodaj komentarz