Kiedy po odwołaniu Kropiwnickiego nowa władza przejmowała magistrat, zastanawiałem się co zrobi z pozostawionym przez poprzedników kukułczym jajem w postaci megalomańskich projektów związanych z Nowym Centrum Łodzi. Miasto, które nie może sobie poradzić od 40 lat z zabudowaniem pierzei ul. Zachodniej i z zadbaniem o istniejące centrum porwało się ni stąd ni zowąd na tak gigantyczne przedsięwzięcie nie mające zupełnie pokrycia w finansowaniu. Rozbudzone nadzieje na nowe szklane domy i świetlaną przyszłość oderwały się mocno od rzeczywistości i bałem się, że wśród władz nie znajdzie się nikt na tyle silny i odważny, by wyrwać łodzian z ułudy i rzeczowo pokazać, jak sprawy stoją. I tak to trwało – okres przejściowy Sadzyńskiego był tylko konserwowaniem miraży, początek prezydentury Zdanowskiej również i mimo powracających raz po raz perturbacji z Żydowiczem oraz SSS wciąż nikt nie miał jaj, żeby przebić ten balon. Nawet ja sam momentami zacząłem myśleć, że „może jakoś to będzie”. Do tego jeszcze prezydent z bezdennego worka wyciągnęła dwa stadiony, jednocześnie deklarując remonty kamienic i odnowienie Piotrkowskiej.
I nareszcie – stało się, szklana rura wypada z Wieloletniej Prognozy Finansowej, likwidowana ma być spółka Camerimage Łódź Center, a projekt „Nowe Centrum Łodzi za lata 2007-2011” ma być poddany audytowi. To „nareszcie” to nie jest mój wyraz satysfakcji, ani tym bardziej radości – to po prostu odetchnięcie z ulgą, że wreszcie władze stanęły mocno na ziemi. Czas teraz na wypracowanie takiej formuły Nowego Centrum, która będzie rzeczywistym zszyciem miasta i nie będzie podporządkowana mrzonkom. Są dwa ważne trzony tego miejsca – dworzec kolejowy oraz będąca w zaawansowanej przebudowie historyczna elektrownia EC1. Wokół nich trzeba się skupić, a resztę dokleić w miarę potrzeb i środków – oczywiście po uprzednim stworzeniu wypracowanych z udziałem łodzian planów miejscowych.
Dodaj komentarz